Kto by pomyślał, że na Pomorzu, gdzie morska bryza powinna przynosić orzeźwienie i klarowność myśli, zwolennicy Platformy Obywatelskiej zamiast promować pomysły wyborcze swojego kandydata, zajęli się majsterkowaniem… wizerunku konkurentów. I to nie byle jakich, bo lewicowych i centrowych kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów w Gdyni, Pruszczu Gdańskim oraz Tczewie.
Tak, drodzy czytelnicy, nie wystarcza już ostra rywalizacja i przekonywanie elektoratu swoimi postulatami. Teraz w grze o lokalne stołki używa się techniki znanej szerzej jako „fakenewsy”.
Aleksandra Kosiorek, znana w Gdyni z obrony praw kobiet (***** *** i etc.) i protestów przeciwko reformie sądownictwa, nagle została przedstawiona jako marionetka w rękach PiS. Taka narracja to majstersztyk manipulacji, szczególnie gdy pamiętamy, jak trudna jest sytuacja była w Gdańsku po śmierci Pawła Adamowicza, który stał się ofiarą nienawiści w wymiarze najbardziej tragicznym. I właśnie w tym kontekście, tworzenie fikcji o sterowaniu z prawej strony sceny politycznej smakuje wyjątkowo gorzko.
Po co tak właściwie postępują zwolennicy PO?
Czytaj też: Paulina Filipowicz wygrała wybory na dystans z USA. Nie odebrała zaświadczenia
Kandydatkę nazwano „farbowaną szmatą”
Nie da się ukryć, że mamy do czynienia z nieczystą grą, w której cel święci środki. Emilia Rogała z Gdyńskiego Dialogu, nowo wybrana radna, obnażyła kulisy tej trudnej kampanii. W trakcie briefingu podkreśliła, że po pierwszej turze wyborów, spodziewała się wszystkiego, ale fala hejtu i nienawiści, która wylała się na miasto, przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Komentarze pełne jadu, oskarżenia o fałszywe przynależności polityczne – to nowy standard w lokalnych wyborach?
Co więcej, Aleksandra Kosiorek, będąc na spacerze w Gdyni, została nazwana przez przechodnia „farbowaną szmatą”. To przekracza wszelkie granice dobrego smaku i pokazuje, jak nisko może upaść dyskurs publiczny. Kosiorek, w odpowiedzi na te ataki, zaapelowała do Tadeusza Szemiota, by ten zainterweniował i powstrzymał falę hejtu płynącą od jego współpracowników. Wzajemne oskarżenia i brak chęci do współpracy po wyborach to obraz, który rysuje się na pomorskim politycznym pejzażu.
Czytaj też: Czy szkoła to miejsce na politykę? Wybory w Pruszczu Gdańskim
Zwolennicy PO powinni się powstrzymać
Czy to naprawdę najlepsza wizytówka naszej demokracji? Może nadszedł czas, by zamiast produkować fakenewsy i szerzyć nienawiść, skupić się na rozwiązaniach, które rzeczywiście pomogą mieszkańcom?
A może to zbyt proste i naiwne w świecie, gdzie władza jest na wagę złotych foteli w urzędach miasta? Jedno jest pewne – wyborcy na Pomorzu zasługują na kampanię, w której fakty i realne propozycje zmienią życie na lepsze, a nie tanie sensacje i intrygi. Ale cóż, marzenia ściętej głowy…
Czytaj też: Polityczne trzęsienie ziemi w Gdyni. Będzie II tura
mn