Rosyjscy komicy z duetu „Wowan” i „Lexus”, słynący z oszukiwania polityków na całym świecie, tym razem wzięli na celownik polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Przebrani za byłego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę, przeprowadzili z nim rozmowę, której fragmenty trafiły do sieci i błyskawicznie zostały wykorzystane przez kremlowską propagandę. Choć rzecznik MSZ bagatelizuje sytuację, internet już kipi od komentarzy. Czy to wpadka ministra, czy raczej dowcip, który wymknął się spod kontroli?
Duet komików „Wowan” i „Lexus”, czyli Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stoliarow, zdobyli sławę, wkręcając międzynarodowych polityków, od urzędników brytyjskich po amerykańskich senatorów. Tym razem na ich liście znalazł się Radosław Sikorski, który myślał, że rozmawia z byłym prezydentem Ukrainy, Petro Poroszenką. Kiedy dowcip wyszedł na jaw, pytanie o to, kto tu się śmieje ostatni, pozostaje otwarte.
Minister, nieświadomy, że rozmawia z fałszywym Poroszenką, poruszył kilka kontrowersyjnych tematów, w tym m.in. szkolenie ukraińskich żołnierzy, możliwe wysyłanie wojsk na Ukrainę, a także potencjalne zaangażowanie Polski w NATO i reakcje na ataki rakietowe. I choć nie padły żadne skrajnie tajne informacje, to fakt, że dał się tak łatwo wkręcić, sprawił, że stał się obiektem drwin.
„Wowan” i „Lexus” – mistrzowie wkrętu
To nie pierwszy raz, gdy rosyjscy komicy zasadzają się na polityków. Wcześniej rozmawiali m.in. z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem. Ich metody są proste: podszywają się pod znane postacie, wyciągają polityków na rozmowy, a następnie ujawniają nagrania, które stają się pożywką dla rosyjskich mediów.
W przypadku Sikorskiego, komicy trafili w punkt, bo szef MSZ był na tyle otwarty, że podzielił się swoimi poglądami na tematy strategiczne, m.in. dotyczące NATO i sytuacji w Ukrainie.
Czy było to nieostrożne? Zdecydowanie tak, ale trzeba przyznać, że Sikorski nie powiedział nic, co mogłoby realnie zaszkodzić bezpieczeństwu Polski. Niemniej jednak, łatwość, z jaką dał się wciągnąć w rozmowę, pokazuje, że nawet doświadczeni politycy mogą zostać złapani w sieci rosyjskiego dowcipu.
Rzecznik MSZ bagatelizuje sytuację
Rzecznik prasowy MSZ, Paweł Wroński, szybko zareagował na medialny szum wokół rozmowy. Według niego cała sprawa to „śmieciowa propaganda”, która ma na celu ośmieszenie polskiego ministra i wywołanie zamieszania na arenie międzynarodowej. Wroński podkreślił, że Sikorski nie powiedział nic kontrowersyjnego i że takie wkręty można łatwo spreparować.
Nie zmienia to jednak faktu, że rozmowa została nagrana, a jej fragmenty krążą po rosyjskich mediach, gdzie wykorzystywane są w celach propagandowych. To z pewnością nie poprawia wizerunku Sikorskiego, który już teraz staje się obiektem drwin, nie tylko w Polsce, ale i za granicą.
Sikorski i „Poroszenko” – O Co Chodziło?
Rozmowa dotyczyła m.in. możliwego zaangażowania Polski w konflikt ukraińsko-rosyjski. Sikorski mówił o szkoleniach ukraińskich żołnierzy oraz dyskutował o potencjalnym wsparciu militarnym dla Ukrainy. Minister poruszył także temat gazociągu Nord Stream, stwierdzając, że Amerykanie wiedzieli o możliwym zamachu na gazociąg, ale nie zareagowali. Choć te wypowiedzi same w sobie nie są szczególnie szokujące, to fakt, że padły w rozmowie z fałszywym Poroszenką, sprawia, że cała sytuacja nabiera komicznego charakteru.
Czy Radosław Sikorski zdawał sobie sprawę, że rozmawia z komikami? Trudno powiedzieć, ale jedno jest pewne: Rosjanie zdołali zrobić z tej rozmowy widowisko, które wywołało uśmiech na twarzach wielu osób, choć z pewnością nie ministra.
Co z tego wynika?
Cała sytuacja pokazuje, jak łatwo politycy mogą paść ofiarą fałszywych rozmów i manipulacji. Dla Sikorskiego, to zapewne lekcja na przyszłość – nie każda rozmowa telefoniczna jest tym, czym się wydaje, nawet jeśli rozmówca brzmi znajomo. Być może minister następnym razem dokładniej sprawdzi, kto jest po drugiej stronie linii.
Jedno jest pewne: Sikorski, choć nie wpadł w poważne tarapaty, musi teraz mierzyć się z falą krytyki i żartów, które zalały media. Może więc następnym razem, zanim odbierze telefon od „Poroszenki”, zada sobie jedno pytanie: „A co, jeśli to znowu Wowan i Lexus?”
Czytaj więcej: Psychiatrzy na linii frontu w debacie o aborcji
mn