Budownictwo odgrywa kluczową rolę w polskiej gospodarce, jednak obecnie przeżywa poważny kryzys. Według ekonomisty banku ING BSK, Piotra Popławskiego, na odbicie w tej branży trzeba będzie poczekać aż do 2025 roku. Warto przyjrzeć się bliżej czynnikom, które doprowadziły do obecnego spowolnienia i jak mogą wpłynąć na przyszłość sektora.
Sierpień przyniósł kolejne złe wieści dla sektora budowlanego. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), produkcja budowlano-montażowa spadła o 9,6 proc. w ujęciu rok do roku, a w ujęciu miesiąc do miesiąca zanotowała spadek o 1,5 proc. Choć niekorzystny układ dni roboczych miał wpływ na te wyniki, to nie jest to jedyny problem branży.
Ekonomista Piotr Popławski zwraca uwagę, że sierpień miał o jeden dzień roboczy mniej niż w 2023 roku, co wpłynęło na wyniki. Jednak ogólna sytuacja w budownictwie pozostaje trudna i nie można jej zrzucić wyłącznie na kalendarz.
Budownictwo publiczne i infrastruktura na zakręcie
Jednym z głównych problemów sektora budowlanego jest brak dynamiki w inwestycjach infrastrukturalnych. Według Popławskiego, największe spadki obserwuje się w budowie obiektów inżynierii lądowej i wodnej, co jest bezpośrednio związane z opóźnieniami w realizacji projektów współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej. To powolne uruchamianie środków z Funduszu Odbudowy i nowej perspektywy unijnej jest obecnie głównym hamulcem dla rozwoju inwestycji publicznych.
Czy powódź może ożywić budownictwo?
W niektórych regionach kraju trwają prace remontowo-budowlane związane z usuwaniem skutków powodzi, co lokalnie może nieco poprawić sytuację w sektorze budowlanym. Niemniej jednak, skala tegorocznej powodzi jest ograniczona terytorialnie i nie jest tak dotkliwa, jak poprzednie duże powodzie. W efekcie, wpływ tych prac na ogólną kondycję sektora będzie jedynie chwilowy.
Sektor budownictwa mieszkaniowego również boryka się z poważnymi problemami. W tej kategorii zanotowano znaczne spadki, co odzwierciedla trudności zarówno na rynku mieszkaniowym, jak i w budownictwie komercyjnym. Według Popławskiego, deweloperzy mierzą się z nadpodażą drogich mieszkań, a popyt na nieruchomości pozostaje niski.
Kończone są projekty rozpoczęte wcześniej, ale liczba nowych inwestycji maleje. Wysoki poziom cen mieszkań oraz stopy procentowe zniechęcają potencjalnych nabywców. Mimo że liczba rozpoczętych inwestycji wzrosła, to często jest to tylko zgłoszenie nowych projektów, a nie faktyczne rozpoczęcie budowy.
Czytaj więcej: Chrzest i wodowanie ORP Jaskółka
Brak perspektyw na szybkie zmiany
Piotr Popławski zauważa, że obecnie nie widać przyspieszenia w uruchamianiu projektów współfinansowanych z Unii Europejskiej. Dodatkowo, program wsparcia budownictwa mieszkaniowego jest zawieszony z powodu sprzeciwu części rządzącej koalicji. To powoduje, że sektor ten znajduje się w swoistym zawieszeniu, bez perspektyw na szybkie zmiany.
Nie tylko budownictwo mieszkaniowe, ale także sektor budownictwa komercyjnego stoi przed wyzwaniami. Rynek przestrzeni magazynowej osiągnął już nasycenie, co powoduje, że perspektywy w tej kategorii również nie są optymistyczne. Choć inwestycje w drugim kwartale 2024 roku były zaskakująco dobre, to wynikało to głównie z nakładów na obronność, a nie inwestycji komercyjnych czy infrastrukturalnych.
Kiedy odbicie w budownictwie?
Według Popławskiego, na większe ożywienie w budownictwie mieszkaniowym trzeba będzie poczekać do 2025 roku. Deweloperzy, potencjalni nabywcy oraz inwestorzy muszą więc uzbroić się w cierpliwość, zanim sytuacja na rynku zacznie się poprawiać.
Zobacz także: Nowe inwestycje CTP w Gdańsku. Zakupiono 14 ha gruntu
mn